poniedziałek, 1 sierpnia 2011

2 .



Kolejne miesiące nie różniły się niczym od tych początkowych. Może poza sprawą szkoły. Mama witała w niej czasem nawet kilka razy w tygodniu, bo przestałam się uczyć. Całkowicie. Olałam szkołę do tego stopnia, że miałam na koniec roku 4 zagrożenia i ledwo co dałam radę to poprawić. A poprawiłam dzięki Cliffowi. Nie wiem jak udało mu się zmotywować mnie do nauki, ale dziś jestem mu za to wdzięczna, bo powtarzanie trzeciej klasy nie była dobrą perspektywą na przyszłość. Kto to Cliff? Mój, hmm, kumpel z klasy? Tak, to dobre określenie. Ale dowiecie się o nim jeszcze potem.

1 czerwiec 2009r.
To już wiadome. Poprawiłam oceny. Średnia nie jest taka zła jak patrzeć na to z perspektywy mojego olania szkoły na całej linii. Wynosi 3,80. Jakoś z tym przeżyje, nie mam innego wyjścia.
Caitlyn chciałaby żebym była szczęśliwa. Jestem pewna, że by chciała. Zawsze dbała o to, żebym była zadowolona z każdego kolejnego dnia. Dlatego zaczynam coraz poważniej myśleć nad wyjazdem na kolonie. Na te kolonie na które co roku jeździła Caitlyn. Wracała zawsze mega szczęśliwa i mimo zmęczenia mówiła, że w przyszłym roku nie może jej tam zabraknąć. W tamtym roku była tam po raz ostatni, ale nie może jej tam zabraknąć także w tym dlatego to ja pojadę tam i pobawię się zamiast niej. Muszę chyba w końcu zacząć normalnie funkcjonować, bo jej nikt i nic mi już nie zwróci, a ja do końca życia nie mogę żyć jej brakiem. Tak myślę. Nie wiem jak to wyjdzie, nie mówiłam nic jeszcze mamie, ale wiem, ze się zgodzi. Tak, te kolonie to dobry pomysł. Nie wiem dlaczego ale myślę że dzięki nim coś się zmieni. Może w końcu zrozumiem o co chodziło Caitlyn kiedy mówiła, że te kolonie dodają jej siły. Zobaczymy.

Tak, wtedy pierwszy raz wpadałam na pomysł z koloniami. Mama zgodziła się od razu, tata też. Czy te kolonie to było dobry pomysł? Nie wiem. Chyba tak. Nie jestem w stanie dziś tego stwierdzić.
Tamci ludzie pomogli mi chociaż na chwilę zapomnieć o całym złu tego świata, o tym smutku i strachu otaczającym mnie od czasu śmierci Cait. Poznali mnie, powiedzieli mi już pierwszego dnia, że jestem podobna do siostry, z czego byłam w tym momencie niezmiernie dumna. Najbardziej zdziwiła mnie ich reakcja na moją odpowiedź, kiedy zapytali mnie, czemu przyjechałam bez siostry. Praktycznie wszystkie dziewczyny zaczęły płakać. Nie mogły w to uwierzyć. Wieczorem, przy ognisku zapoznawczym opowiedziałam o tym jak doszło do tego, że Cait zmarła, oni opowiadali mi wszystko o koloniach z nią, a ja pierwszy raz od dłuższego czasu śmiałam się w głos z ich opowieści. Przekrzykiwali się nawzajem, bo każdy inaczej zapamiętał każdą akcję, a każda kolejna opowieść była śmieszniejsza od wcześniejszej. Wprowadzili mnie we wszystkie szczegóły kolonii, powiedzieli, że mam się tam ich trzymać, to wszystko będzie okey. Poczułam, że mogę na nich liczyć.
- Mała, już Cię kocham! – krzyknęła Megan. Byłam szczęśliwa, że pojechałam.
- Macie tu jakiś komputer, najlepiej z netem? – zapytałam, bo od razu chciałam napisać na blogu, jak było świetnie.
- Z tego co wiem, to jest w bibliotece, do której my nie mamy dostępu. – powiedział Max. – a po co Ci?
- Czy to ważne po co? Chcesz kompa, to pójdziemy do tej biblioteki. – Emily już się podniosła chcąc iść ze mną.
- Zostaw, pójdziemy rano, teraz jest jeszcze zamknięte dziewczyno – zaczęła śmiać się reszta.
- Zanim dojdziemy akurat otworzą. – powiedział Nate. Ten chłopak wydawał mi się inny niż cała reszta naszej paczki. Odnosił się do mnie z takim dystansem.

5 lipiec 2009r.
Jestem na miejscu, w sumie byłam już wczoraj. Jest 10 po 8, a ja siedzę przed kompem w bibliotece.
To miejsce jest niesamowite, Ci ludzie są nieziemscy. Czuję, że to będą dobre kolonie, czuję, że wiele w moim życiu zmienią.
Megan – dusza towarzystwa, nie znam drugiej takiej dziewczyny. Emily – robi coś zanim to przemyśli, dla niej liczy się tylko spontan. Jenny – młodsza siostra Megan, podobne do siebie z wyglądu, charakter mają zupełnie inny. Sisi i Emma – papużki nierozłączki, pocieszne dziewczyny, które razem potrafią poprawić humor każdemu. A chłopcy? Max – uwielbiam go za to, że zawsze ma coś do powiedzenia. Jake – taki luzak, naprawdę fajny chłopak. Daniel, Ben i Charlie – przy nich nie ma mowy o problemach, urodzeni optymiści. I Nate. Ten chłopak mnie intryguje, zadziwia i przeraża jednocześnie. Jest takim typowym ciachem kolonijnym, nie wiem czy wśród dziewczyn z obozu znajdzie się jakaś, która się w nim kiedykolwiek nie kochała. Blond włosy, zielone oczy, wysportowany, wysoki. Jest taki inny niż wszyscy i nie chodzi tu tylko o wygląd. W sumie to nie wiem czemu jest częścią tej ekipy, jak na mój gust wcale tam nie pasuje.. Chyba go nie lubię. Ale wiecie co? Dawno z nikim nie pogadałam tak jak z nim, dzisiaj.

- Chcesz iść do tej biblioteki? – zapytał mnie Charlie jakoś po 7 rano.
- No właśnie chce, ale chyba nikt się nie pali, żeby mnie zaprowadzić.
- Ej Nate, zaprowadzisz małą do biblioteki? – zapytała Sisi.
- Dobra, powiedz mi tylko gdzie to jest i sama trafie. – chyba się wtedy wystraszyłam tego, że to Nate ma mnie zaprowadzić.
- Dobra, luzik. Pokażę Ci.
Poszliśmy. Zdziwiłam się, że poszedł ze mną mimo tego, że biblioteka było od naszego ośrodka oddalona o dobre 3 km.
- Jesteś do niej podobna. – zaczął.
- Do Cait?
- Taak. Nie tylko z wyglądu. Masz podobny charakter.
- To znaczy?
- Ona też była wiecznie uśmiechnięta. Niczym się nie przejmowała, żyła tak jakby tylko ona się liczyła. Za to ją lubiliśmy. W sumie kochaliśmy, a Jake przede wszystkim. – powiedział, a mnie zbiło to z tropu.
- W jakim sensie?
- Kochał ją. W każde wakacje przyjeżdżał tu tak naprawdę tylko dla niej. Tych kolonii wyjątkowo mocno nie mógł się doczekać, chciał powiedzieć jej co czuje. Nie wiem, ale mam wrażenie, że ona o tym wiedziała. Kiedy z nią rozmawiałem ostatnio powiedziała mi, że chce tych wakacji, bo czuje, że to będą najlepsze wakacje w jej życiu. Nie wiem dlaczego pomyślałem, że to właśnie o Jake’a jej chodzi, ale miałem takie wrażenie.
- Wiedziała..
- O nim?
- Tak. Opowiadała mi o jakimś chłopaku, który się jej podobał, sama nie wiedziała dlaczego, a kiedy wróciła z ostatnich kolonii powiedziała mi, że ona mu się chyba też podoba. Gdybyś widział tą radość w jej oczach. Lubiłam ją taką, uśmiechniętą, szczęśliwą. Była jedną z tych osób, które w każdej sytuacji potrafiły znaleźć pozytywy.
- Tu też taka była. Zawsze, odkąd pamiętam.
- Który raz tu jesteś?
- Trzeci. W sumie to nie chciałem tu przyjeżdżać, mama mnie zapisała. Byłem na nią zły, a potem nie żałowałem, że przyjechałem. A Ty? Czemu przyjechałaś? Cait wiele nam o Tobie opowiadała, mówiła, że kiedyś przyjedziecie razem, a potem twierdziła, że nie chciałaś jechać.
- Tak było. Nie chciałam jej w tym wszystkim przeszkadzać, chciałam, żeby chociaż tutaj, przy was odpoczęła ode mnie. Zawsze opowiadała mi o Was z takim uśmiechem, którego nigdy u niej nie widziałam. Z samych opowiadań o was wiedziałam, że jesteście niesamowici. A w tym roku? Pomyślałam, że powinniście wiedzieć co stało się Caitlyn i miałam nadzieję, że dobrze mi to zrobi. Wiesz.. Strasznie się zmieniłam po jej śmierci. Miałam nadzieję, że może tu w jakiś sposób to zmienię.
- Udało się?
- W sumie to jeszcze nie wiem, zobaczymy. Ale początek był dobry.
- Był? Czyli to teraz nie jest dobrym początkiem? – zapytał mnie ze śmiechem.
- To nie jest już początek ziom, ale jest bardzo dobre. – powiedziałam ze śmiechem.
- To tutaj. Poczekać na Ciebie?
- Myślę, że znajdę drogę do domu. Dzięki.
- Spoko.
Zanim napisałam notkę na blogu siedziałam i wpatrywałam się w tapetę monitora zastanawiając się nad tym jak to jest z tym Natem. Doszłam do wniosku, że ta jedna rozmowa mi wystarczy. Że nie chcę go więcej obok siebie, bo się go boję. Moje marzenie legło w gruzach, kiedy wyszłam z biblioteki, a on tam stał. Czekał.

1 komentarz:

  1. świetne opowiadanie:)
    Miło czytać miłe komenarze dziękuję :**
    Zapraszam na drugiego bloga www.vaffanculo-daisy.blogspo.com
    Przepraszam za spam ;p
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń

k o m e n t a r z to nie s p a m, więc zluzuj, bo i tak usuwam, cześć