wtorek, 9 sierpnia 2011

7 .


w głośnikach Pezet - Myśli <3

Tak jak kiedyś na blogu potrafiłam opisać wszystko, każdy najdrobniejszy szczegół dnia, tam na koloniach pisałam krótką, kilku zdaniową notkę każdego dnia. Dopiero teraz zaczynam rozumieć na czym to polegało. Mając przy sobie takich ludzi jak Ci moi koloniści mogłam powiedzieć im wszystko, bardzo szybko zdobyli moje zaufanie. Potrafiłam powiedzieć im wszystko, a oni mimo tego, że często się unosiłam i traktowałam ich nie tak jak powinnam byli obok mnie cały czas, pokazywali, że są w stanie mi pomóc we wszystkim. Nie potrzebowałam już zwierzania się na blogu, bo tam miałam ich.


7 lipiec 2009r.
21 ; 06. Jestem zmęczona. I boli mnie gardło. Tak, jestem chora, ale nie chce psuć sobie humoru pisząc dlaczego i przez kogo, chociaż to chyba naprawdę moja wina. Poniekąd moja. Dziś na szczęście bez ognisk, dyskotek i nocnych wypadów na plażę, dziś mamy babską noc z dziewczynami, chociaż nie wiem czy dam radę wytrzymać bez snu, bo poważnie, tak zmęczona nie byłam chyba nigdy w życiu. Ale to nic, nie narzekam tu na nic kompletnie.
Czekają na mnie dziewczyny, razem z gorącą czekoladą i ciastkami. Muszę już iść. Do następnego.
+ kino z Filipem chyba udane.Chyba..

Poznałam go od razu, czekał na końcu pomostu, oparty o barierkę. Mimo tego, że mieliśmy spotkać się pod kinem on – jak się później okazało – chciał się przejść.
- Chciałem być zaskakujący.
- No tym razem Ci się udało. Początek na plus.
- A potem co?
- A potem się zobaczy. – powiedziała z uśmiechem.
- Ładnie wyglądasz – usłyszałam tuż przed wejściem na salę. Zdziwiłam się, bo mój wygląd pozostawiał w tym momencie wiele do życzenia. Krótkie jeansowe spodenki, biała bluzka na ramiączka z nadrukiem Garfilda i czarne trampki, które na białych dziobach dziewczyny w szkole ozdobiły swoimi podpisami.
- Dziękuję.
Film był mega nudny, ale jakoś przeżyłam. Wróciłam do ośrodka o 19:40 dokładnie. Nie wiem w sumie dlaczego nie chciało mi się siedzieć z nim dalej, źle się czułam. Ładnie przeprosiłam i umówiliśmy się na następny dzień, mieliśmy się przejść.
Wróciłam do pokoju z jakąś niewyraźną chyba miną, bo od progu usłyszałam pytanie Emily.
- Carly, stało się coś?
- Nie, czemu?
- Ej, przecież widzę. Idziemy się przejść.
- Ale naprawdę.. – zaczęłam, ale weszła mi w słowo.
- Ale naprawdę idziemy.
Nasz spacer okazał się bardzo długi, bo trwał ponad dwie godziny.
- No to słucham, co się stało? Filip?
- Emily.. Nie wiem. W sumie to nie wiem co mi się dziś stało. No bo tak się cieszyłam na to kino, wydawało mi się, że go lubię, ale.. – urwałam.
- Ale nie wiesz czy to nie było tylko takie ‘widzimisie’?
- Chyba tak.
- Nie przejmuj się. Z tego co wiem każda z nas przez to przechodziła.
- Przez co?
- Przez to szaleństwo za Nate’em.
- Emi przestań ! – krzyknęłam w śmiechu. – To nie chodzi o Nate’a, nie zaczynaj.
- Nie lubisz go?
- Nie, to nie tak.
- Więc jak?
- Nie znam go, nie wiem o nim nic.
- Filipa też nie znasz.
- Ale to co innego.
- Nie Carl, to dokładnie to samo. Obu poznałaś dopiero tutaj, oboje Ci się spodobali, przyznaj! I mimo tego, że się starasz, to nawet sama przed sobą boisz się przyznać, że tak jest.
- Jak Ci coś powiem to mnie nie wydasz?
- Okey.
- Nie wiem sama o co mi tam naprawdę chodzi. Bo niby on, to znaczy Nate mi się nie podoba, ale kiedy jestem z Filipem mam takie dziwne wrażenie, że chce być tam z kimś innym.
- Z Nate’em?
- Nie wiem.. Może.
- Ej słuchaj. Masz jeszcze całe dwa dni do ogniska. Do tego czasu zobacz co i jak się zmieni, a potem rozstrzygniesz to do końca na ognisku, okey?
- Okey. Dziękuję.
- Przestań, nie ma za co. – powiedziała z uśmiechem.
Szłyśmy chwilę w milczeniu i zauważyłam jak Emi patrzy na morze, niebo. Po chwili usłyszałam jak mówi :
- Będę za tym tęsknić.
- Bez przesady słońce. Mamy jeszcze tyle czasu. A w przyszłym roku powtórka.
- Dla was tak.
- Y? Co jest?
To wtedy opowiedziała mi o tym co tak od początku kolonii leżało jej na sercu. Kiedy o tym mówiła rozpłakała się.
W sierpniu miała się przeprowadzić do nowego miasta. Nawet nie wiedziała dokąd, jej mama stwierdziła, że to będzie dla niej niespodzianką. Kolonie nie wchodziły w grę.
- Poważnie?
- Poważnie. Nawet nie chce mi się o tym myśleć.
- Będzie dobrze. Jakoś dasz radę.
- Wiesz, w sumie to nie mam innego wyjścia, ale tak, postaram się.
- Dasz mi swój nowy adres, odwiedzę Cię.
- A jak to będzie drugi koniec kraju?
- A jak to będzie drugi koniec kraju, to będziesz musiała przyjść po mnie na lotnisko – powiedziałam, a ona uśmiechnęła się przez łzy.
- Żaden problem Mała. Tylko wiesz, nie mów nikomu. Jeśli dam radę to powiem im sama.
- Nie ma sprawy.
Po powrocie zajrzałam jeszcze tylko na bloga i poszłyśmy z Emily spać. Wtedy śniła mi się Caitlyn, pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

k o m e n t a r z to nie s p a m, więc zluzuj, bo i tak usuwam, cześć